piątek, 6 września 2013

Trenzalore

Całość: tutaj.

Zawsze wiedziała, że nadejdzie taki dzień, gdy znajdzie się tutaj, na polach Trenzalore, w ostatnim miejscu spoczynku Doktora. Ich życia były splątane ze sobą od początku do końca, od narodzin do śmierci. Jej przyszłość była zapisana w rozpadających się ścianach dookoła. Jej przeszłość, rozdarta na strzępy, ginęła w samym sercu planety. Nie powinna tutaj być, ale prędzej czy później musiała się tu znaleźć. Stojąc wśród setek ciał i płonących ruin umierającej TARDIS, River starała się nie patrzeć na boki.

Ani ona, ani Doktor nigdy nie zdołali uciec przed Trenzalore.

Znalazła go przy konsoli, której rozbite fragmenty chrzęściły pod obcasami jej butów. Uklękła obok, pochylając się nad nim i całując chłodne i sine wargi, zamknięte powieki. Wygrał, lecz to nie było już teraz ważne. Na jego ustach wciąż gościł uśmiech, ale nie zmieniało to nic. W ręce zaciskał śrubokręt, który nadal błyszczał pulsującym, zielonym światłem, kiedy w nim samym nie pozostała nawet iskra życia.

River delikatnie odgięła jego palce i ostrożnie schowała śrubokręt wśród swoich własnych rzeczy. Jego śmierć dla wielu oznaczała koniec świata, całe systemy słoneczne już teraz pogrążone były w żałobie. Ona nie miała na to czasu. Nawet teraz miała zadanie do wykonania. Ciało Władcy Czasu było cudem, efektem wielowiecznych eksperymentów. Żywe czy martwe, zawierało w sobie sekret spadkobierstwa Rassilona - tajemnicę regeneracji, jądra symbiotyczne, pozwalające na utrzymanie więzi z TARDIS i dosyć energii czasowej, by zniszczyć wszechświat. Nie mogła pozwolić, by wpadło w niczyje ręce. Delikatnie odgarnęła z jego czoła przydługą grzywkę. Po tylu latach biegu, wreszcie miał szansę odpocząć.

Była przygotowana na to, co musiała zrobić. W całkowitym milczeniu, na planecie pełnej śmierci i zniszczenia, własnoręcznie zbudowała jego stos pogrzebowy. Owinęła ciało w szkarłat i złoto, po czym uniosła je z trudem, po raz ostatni trzymając go w swoich ramionach. Patrzyła w płomienie, aż ich obraz wypalił się w jej wspomnieniach. Gdy wreszcie dogasły, pozostawiły po sobie jedynie pył. Jej własny nagrobek ustanowiła wejściem do jego grobu. Kalecząc palce, zebrała rozsypane odłamki konsoli, całkowicie pozbawione dawnej energii.

Gdy nie pozostało jej nic innego, ruszyła naprzód, nie pozwalając sobie na patrzenie w tył. Tak jak on, wiele lat temu, nauczyła się uciekać przed przeszłością, koszmarami, które mogły dopaść ją tylko wtedy, kiedy nie była wystarczająco uważna. Jego śrubokręt ciążył w jej kieszeni, ale do samego końca nie pozwoliła sobie na łzy. Od Demon’s Run do Trenzalore. Zawsze wiedziała, że ta rola będzie należeć do niej.

Następnym razem spotkali się w Nowym Jorku, a ona znów nie mogła powiedzieć mu nic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz